Noble Sultan – Sułtani Swingu

Dlaczego Sułtani swingu? Raz, że zbieżność nazw, dwa – ten utwór Dire Straits brzmi na słuchawkach Noble naprawdę dobrze.
Sultan to wciąż aktualny flagowiec od Noble, na rynku obecny są już niemal od roku, ale nadal nie mają następcy. Pojawiły się jedynie wersje z customowymi faceplate oraz możliwość zakupu z upgradem kabla. Dostępne są jedynie w wersji uniwersalnej, a chęć posiadania ewentualnych customów wiąże się ze skorzystaniem z serwisów typu Itsfit, nie do końca tylko wiadomo z jakim skutkiem 😉Nigdy bowiem nie mamy pewności, że przeróbka nie wpłynie w jakimś stopniu na strojenie. W zasadzie jakiś wpływ jest pewny, nie wiadomo tylko jak silny.
Wracając do tematu, słuchawki są moją prywatną własnością, zakupiłem je całkiem w ciemno i pod wpływem impulsu i… nie żałuję. Ale o tym poniżej. Flagowiec nie jest chyba nadal oficjalnie dostępny w Polsce.

Zawartość opakowania

Wewnątrz pudełka znajdziemy plastikową walizeczką zawierającą właściwy zestaw. Wygląda to całkiem przyzwoicie i profesjonalnie, choć na co dzień raczej będziemy korzystać z etui, które jest znacznie poręczniejsze. Właśnie, tym razem zamiast Peli mamy małe, skóropodobne. To chyba nawet lepiej, słuchawki nie latają w środku. Może trochę szkoda,  że nie pokuszono się o takie etui jak w przypadku Mest, gdzie słuchawki są dodatkowo zabezpieczone. Poza tym wyposażenie standardowe jak na Noble, nawet niezły wybór tipsów i pianek, woreczek i opaska. Nowy, w porównaniu z poprzednim flagowcem, jest również kabel. Docenić wypada, że jest niezłej jakości i jeśli nie chcemy, nie musimy go wcale wymieniać.

Wygląd i budowa

Można rzec, że kształt Sultanów jest typowy dla Noble. Mamy więc obłą muszlę z dość długa tulejką. Obudowy wykonane są z aluminium, a faceplate z czegoś w rodzaju polerowanej masy. Wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie, a słuchawki sprawiają wrażenie pancernych (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Z pewnością kontrastuje to z wyglądem poprzednich flagowców, a więc  Khan’ów. Tamten design nie każdemu przypadł do gustu, no i cóż, trudno się temu dziwić. Na szczęście Noble odrobił lekcje i tym razem nie można mieć chyba żadnych powodów do narzekania.
Wewnątrz nadal mamy zaimplementowane 3 technologie, w dość tradycyjny sposób. Mamy więc:

  • 10mm przetwornik dynamiczny odpowiedzialny za subbas i midbas,
  • cztery armatury odpowiadające za tony średnie i wysokie,
  • dwa elektrostaty odpowiedzialne za najwyższe częstotliwości.

 

Analiza dźwięku

Tym razem, strojąc najwyższy model, Noble podążyło zupełnie inną drogą. Mamy więc do czynienia ze strojeniem innym niż w Katanach i zupełnie innym niż w Khan’ach. W skrócie mówiąc Sultany grają rozrywkowo , a plan można określić jako W. Bas z pewnością nie jest już piętą achillesową i zadowoli pewnie większość słuchaczy. Jest go sporo, ale nadal jest to poziom, który można nazwać umiarkowanym, nie ocieramy się o ilości serwowane na przez niektóre produkty Empire Ears. Jest go natomiast więcej niż w recenzowanych nie tak danwo UM Mest Mk1 i chyba też nieco więcej niż w Mk2. Skaluje się też z nagraniem i tak gdzie oryginalnie jest to więcej, możemy liczyć na odpowiednie łupnięcie 😉 Cały zakres basu jest w zasadzie na podobnym poziomie, żadna częstotliwość nie jest tu bardziej faworyzowana.
Przyzwyczaiłem się już, że średnica to taka firmowa specjalność Noble. Nie inaczej jest i tym razem, jednak średnica podana jest inaczej niż to miało ostatnio miejsce, bardziej przypomina już tą znaną z Katan, a właściwie to nawet Sage. Skoro mamy granie rozrywkowe to średnica jest lekko wycofana w stosunku do skrajnych pasm, choć to wcale nie znaczy, że gdzieś się chowa. Jest wyraźna, trochę pogrubiona i szczegółowa. Lepiej oddaje atmosferę nagrania niż ma to miejsce w recenzowanych ostatnio Mestach. Od około 4kHz staje się bardziej uwypuklona i szczyt osiąga gdzieś na poziomie 7kHz. Wizardowi udało się uniknąć efektu jaki towarzyszy wielu podobnie zestrojonym słuchawkom. Mimo podbicia wyższej średnicy przekaz nie jest męczący i nie staje się przesadnie ostry.
Przyznam, że obawiałem się trochę implementacji elektrostatów. Nie wszyscy producenci sobie z tym dobrze radzą, a i w Khanach bywało że góra stawała się sucha i trochę nienaturalna. Na szczęście Sultany nie dzielą ich losu i mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych strojeń na rynku. Oczywiście to rzecz gustu, ale takie jest moje subiektywne zdanie. Góra jest dobrze rozciągnięta, napowietrzona. Nikt też na szczęście nie pomyślał by dla bezpieczeństwa przyciąć ją gdzieś na granicy 10kHz. Owszem, mamy tam mały spadek, ale zaraz potem znów pniemy się w górę, poziom średnicy osiągając gdzieś w okolicy 18kHz, czyli gdzie ja już na pewno nie słyszę 😉 Jest tu tylko jeden warunek – dobry seal. Inaczej będzie nieprzyjemnie syczało i drażniło.
Scena jest na poziomie typowym dla segmentu, niczym się na tym polu nie wyróżnia. Dołączony, firmowy kabelek jest całkiem przyzwoity i jeśli nie chcemy dodatkowo inwestować, spokojnie możemy przy nim pozostać. Dostajemy rozrywkowy, nieco dosłodzony dźwięk z mocną podstawą basową. Oczywiście zawsze można próbować coś poprawić. Przykładowo Leonidas II doda nam nieco powietrza, lekkości, a przede wszystkim poprawi tekstury.

 

Zastosowanie i synergiczność

Dzięki takiemu, a nie innemu strojeniu, Sultany są w zasadzie typowym allrounderem i da się na nich słuchać praktycznie każdego gatunku muzycznego. Wg mnie najlepiej parują się z jaśniejszymi, tranzystorowymi źródłami.  W przeciwieństwie do Khanów lampa raczej nie będzie ich dobrym kompanem. Nie mam  już wprawdzie Oriolusa BA300s, ale szczęśliwie iDSD potrafi pracować w sumie w trzech trybach i Sultany podobały mi się najbardziej w tym czysto tranzystorowym. Jeszcze lepiej brzmi z dyżurnym Hugo 2.

Podsumowanie

Noble Sultan to wg mnie bardzo udane słuchawki. W zasadzie mogą stanowić endgame. Łączą ze sobą niezłą szczegółowość z rozrywką. Są bardzo porządnie wykonane i całkiem przy tym ładne. Stosunkowo łatwo je napędzić, a strojenie czyni je słuchawkami bardzo uniwersalnymi. Oczywiście są też aspekty, do których można się przyczepić. Choćby gorsze parowanie z ciepłymi źródłami, brak lekkości i tak czystego przekazu jak w słuchawkach Unique Melody. Z drugiej strony coś za coś – w tym wypadku lepiej dociążona i bardziej szczegółowa średnica o lepszej teksturze. Całościowo, to w momencie pisania recenzji, moje ulubione słuchawki.
Ciekawe w jakim kierunku pójdzie Noble przygotowując nowego flagowca.

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Tomasz

Blogger? ;)

Blogger – amator, pasjonat muzyki i sprzętu umożliwiającego jej odtwarzanie.

Tomasz Mirowski

Moje ulubione
Potencjalny sponsoring
Inne